Kolejne dni mijały. Raz byłem tu, raz tam, ale w każdym miejscu w jakim bym nie był jedna myśl pojawiała się dość wyraźnie. Minęło chyba już ze 4 dni a ja nadal nie miałem z tą dziewczyną żadnego kontaktu. Główkowałem dosyć często, ale to nadal nie przynosiło mi pozytywnych skutków. Krzywiłem się na każde wspomnienie z białymi trampkami, i szarą bluzą ze śmiesznym napisem. Krzywiłem się gdy ktoś powiedział LoL. Kolejne wspomnienie.
Tak. Wspomnienie, może to i lepiej? Zapomnę i znajdę sobie kolejna przygodę.
- Siema! - Uśmiechnąłem się przeskakując przez ławkę i siadając na jej górnych deskach.
- Cześć, cześć.
Uśmiechnęli się wszyscy po kolei odpowiadając. Przysłuchałem się ich rozmowie i starałem się wyłapać co mnie ominęło. Z tego co wyczaiłem chcieli się udać na imprezę.
- Dla mnie spoko. A ustalona miejscówka?
- Ta. Teraz proponujemy coś w mieście. - odezwał się Mike.
- Co?! Dlaczego nie u nas w sprawdzonych miejscach i ze spoko ludźmi? Założę się że będą tam jakieś snoby .. - burknąłem pod nosem.
- Uspokój się kowboju. Klub jak każdy inny.- Wzruszyła Lilly ramionami.
- Jak tam sobie chcecie. - Powiedziałem zirytowany że nazwała mnie kowbojem.
- To o 18 jedziemy? - W końcu Nick się odezwał.
Wszyscy się zgodzili z kiwnięciem głową na mnie.
- Co? - powiedziałem opierając się o swoje ręce.
- Nie jesteś zbyt zadowolony. - Zauważyły dziewczyny.
- Myśli o czymś, a raczej o kimś. - Zaśmiał Nick klepiąc mnie po ramieniu.
- Co? - Spytałem rozkojarzony.
- Widzicie? Nawet nie wie co się do niego mówi. - Zaczął się ze mnie śmiać.
- Ta, ta. Zamknij się bo czasem jadaczka ci za szybko chodzi. - Powiedziałem do niego schodząc z ławki. -Muszę się zbierać, bo będę obiad robił.
Nagle wszyscy wybuchnęli niepohamowanym śmiechem, prócz mnie.
- Co znowu?! - Warknąłem odwracając się do nich.
- Nie spal domu. - Zachichotała Eva na co reszta jej zawtórowała.
Odwróciłem się i ruszyłem szybszym krokiem oddychając głęboko. Próbowałem się opanować. No nie! No ja nie mogę! Jak mnie dzisiaj wszystko denerwuje. Do szału mnie doprowadza ta myśl ze ona może już przepadła. Że tak po prostu zniknęła. Ostatnie słowa to "Coś wymyślisz.". żeby to było takie proste. Krzywiłem się na wspomnienie. Cały czas rozmyślałem o co jej chodziło. Chociaż jedna wskazówka, jeden cholerny ślad.
Wróciłem do domu ok 14 z zakupami.
- No to jedziemy. - Powiedziałem sam do siebie zacierając dłonie.
Wypakowałem wszystko na blaty. Zacząłem od wstawienia makaronu na spaghetti. Stwierdziłem że prostym i szybkim przepisem będzie spaghetti carbonara.
Zacząłem podśpiewywać sobie melodie z różnych piosenek. Przyrządzając jedzenie po chwili stwierdziłem że to nawet fajna sprawa. Łyżka drewniana służyła mi jako mikrofon. Włączyłem radio i dawałem koncert swojego życia. Przyrządziłem resztę dania, zadowolony ze swojej pracy stwierdziłem że nie zaszkodzi im wynagrodzić znoszenia mnie przez te wszystkie lata. Okręciłem się za siebie i bum!
- Ładny koncert. - zaśmiała się długowłosa dziewczyna.
Stałem jak oniemiały. Wpatrywałem się w dziewczynę przede mną. Nie słuchałem nawet lekkich pocisków ze strony mojej siostry. Dogryzała mi nadal a ja wpatrywałem się w nią stojąc po środku kuchni w różowym fartuchu z drewnianą łyżką w dłoni. Musiałem wyglądać przekomicznie.
- Gdybym teraz mu wąsy dorysowała nawet by nie zauważył. - kolejny śmiech Jazzy.
- Co? - spojrzałem zdezorientowany po raz pierwszy na kogoś innego jak nie na.. yy.. Lolę? W zasadzie nie wiem czy to jej przezwisko czy imię? Co za różnica, i tak brzmiało pięknie. - Skąd ty tutaj?
- To jest Lola. Nie musisz się tak nią fascynować bo mówiła że ostatnio poznała przypadkiem fajnego chłopaka. Wpadła na niego przypadkiem a potem samo się rozkręciło. Tak że możesz sobie odpuścić te wszystkie czarujące teksty. - machnęła ręką na mnie mijając mnie przy tym. - Pomoże mi z nauką.
- Cześć. - Powiedziałem uśmiechając się zadziornie. -
Fakt ten poznany przypadkiem chłopak był serio seksowny i ogromnie przystojny. - zaśmiałem się sam do siebie.
Lola patrzyła na moją siostrę piorunując ją wzrokiem. Zarumieniła się lekko. Stwierdziłem że siostra nie musi być wtajemniczona i oszczędzę naszej "nowej" znajomej gadaniny.
- Jestem Justin. Miło. - Podszedłem bliżej i wyciągnąłem dłoń cały czas mając na twarzy pewny siebie uśmiech.
- Lola. - mruknęła cicho spoglądając w dół. Unikała mojego wzroku. - Może ja przyjdę innym razem. Widzę że macie obiad, to ja wpadnę później. - Wymijała mnie wzrokiem.
- Nie.. zapraszamy serdecznie. - objąłem ją w talii zapraszając ręką do stołu. Wskazałem jej miejsce odsuwając krzesło.
- Co na obiad? - Spytała jak zwykle Jazzy skacząc po kuchni.
- Spaghetti. Sam robiłem. - Poruszyłem brewkami.
- nie zatrujemy się? - Zrobiła przerażone oczy moja siostra. - Ops. muszę do toalety przepraszam. Jus weź nałóż wszystkim razem z mamą i Jaxo. Zaraz powinni przyjść.
Odeszła od nas kierując się do łazienki.
- Nic się nie stało. Rozluźnij się. - szepnąłem jej na ucho z lekkim uśmiechem.
Podskoczyła lekko i uśmiechnęła się niezręcznie.
- Wstawaj. Nie będziesz się leniwić i mi pomożesz. - podałem jej talerz z uśmiechem. Rozluźniona już bardziej wstała i w końcu się uśmiechnęła.
Podałem jej łyżki by nakładała. Popatrzyła na mnie w górę i zaczęła nakładać.
- Mów mi ile. - Nakładała.
- Już. - Nie odrywałem od niej wzroku.
- Zaraz zjesz ją tym wzrokiem. - klepnęła mnie siostra wchodząc do kuchni. Nosiłem talerze z jedzeniem na stół. Burknąłem jej w odpowiedzi coś na co obie zachichotały.
- O! widzę że mamy gościa. - rozbierała się mama po wejściu, razem z Jaxo. - Dzień dobry!
- Dzień dobry. Ja nie chciałam przeszkadzać..- nie dokończyła.
- To jest Lola mamo. Przyszła razem z Jazzy, będą chyba się uczyć razem tak?
- O jak miło. Nic się nie przejmuj, znając życie pewnie cie siłą by nawet nie wypuścili.
Jaxo biegł już prosto na mnie a może raczej na Lole by się przytulić, ale złapałem go i podniosłem go na ręce. Niosąc go przez kuchnie zacząłem się z nim wygłupiać.
- Puść. - powiedział śmiejąc się. Postawiłem go na podłodze a on szybko podbiegł do zagubionej dziewczyny i się przytulił. Uśmiechnęła się i nie wiedząc co zrobić przytuliła go do swoich nóg i pasa, bo tylko tam jej sięgał swoim wzrostem.
- On do wszystkich się przytula, z wyjątkiem może Jazzy bo do niej to nikt się chyba nie przytula. - powiedziałem nalewając soku.
Usiedliśmy wszyscy do stołu.
- Jaki kto chce sok? - zawołałem szukając w szafce pomiędzy różnymi smakami.
- Jabłko, pomarańcza, kiiiwiii !!- padały różne odpowiedzi a moja mama razem z nimi wołała nazwy.
Zacząłem się śmiać wraz z Lolą która siedziała uśmiechając się.
Nalałem każdemu po kolei soku..
- A ty? - spojrzałem na gościa.
- Wody po proszę. - uśmiechała się cały czas patrząc na Jaxona.
Postawiłem szklankę przed nią i usiadłem. Rozmawialiśmy jak zawsze.
- O boże! Lol, przepraszam ja całkowicie zapomniałam. możemy przełożyć te korki na inny dzień? - nerwowo wstała moja siostra.
- Ym.. jasne. - Powiedziała lekko speszona.
- Jazzy, nie powinnaś tak robić. Teraz macie się uczyć chyba, tak? - Zganiła ją nasza mama.
- Nie, na prawdę nie będzie problemu jeśli przełożymy to na inny dzień. - usprawiedliwiła ją Lola przed mamą.
- Jeśli wam tak pasuje.. - poddała się. - To może przynajmniej wyjaśnisz nam gdzie się tak spieszysz?
A Jazzy nim się obejrzeliśmy uściskała korepetytorkę i ruszyła do drzwi biegiem krzycząc
- Nie mam czasu mamo! Muszę iść przepraszam!
- Jazzy! - Podniosła głos mama.
- Mamo.. - zacząłem łagodnie. - Spokojnie później ci to wytłumaczy.
- To w takim razie ja się będę zbierać. - wstała.
- Może jeszcze zostaniesz. Tak rzadko mam z kim porozmawiać.. ponarzekać troszkę na was. - Spojrzała na mnie pocierając moje plecy.
- HA ha ha. - powiedziałem zabawnie marszcząc nos.
Zaśmiały się obie.
- Naprawdę dziękuję i przepraszam za kłopot.
- To ja cie odprowadzę. - wypiłem resztę soku.
- A ja pozmywam a Jaxo mi pomożesz prawda?- położyła dłoń na jego główce. Chłopczyk po chwili tak samo zmarszczył nos jak ja wcześniej.
Lola zachichotała wraz z mamą, a my patrzyliśmy na nie jak na osoby nie z tej planety.
- Co? - powiedzieliśmy równocześnie.
- Jesteście strasznie podobni. - powiedziała Lol.
- I tak ja jestem przystojniejszy nie mały? - zwróciłem się do brata.
- Chciałbyś!
Znów wybuchnęliśmy śmiechem. Ubraliśmy się do wyjścia i gdy przekroczyliśmy już próg bramy, zapytałem.
- Kto jest tym przystojniakiem, hm?
- Co? - Powiedziała bezmyślnie.
- O kim mówiła moja siostra? - dopytywałem z szatańskim uśmieszkiem.
- O takim koledze..
- Może go znam? - Zaśmiałem się.
- Nie. Idź sobie. - szliśmy dalej razem obok siebie.
- Miałem cie odprowadzić.
- Nie trzeba, rusz ten tyłek i idź do domu.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Ugh.. Denerwujesz mnie!
- Też cię bardzo lubię.
Mimowolnie na mnie spojrzała. Wpatrywała się we mnie kiedy nagle zorentowała się co robi i odwróciła głowę.
- Zabiorę cię w jedno miejsce. Chodż. - przyspieszyłem kroku. - I.. i tak wiem że mówiłaś o mnie.
Szedłem dalej nie spoglądając na nią, jednak czułem jej przenikliwy wzrok.
Hey. Świetny Blog! Naprawdę podoba mi się styl w jakim piszesz. Oby tak dalej! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!